Muszę się Wam do czegoś przyznać. Nie czytałam Kamieni na szaniec. Tzn. w podstawówce, w ramach buntu (nie polubiłam nowego nauczyciela i zastosowałam taktykę "na złość babci odmrożę sobie uszy"), później zaległości nadrobiła i nawet nieco żałowałam, że sięgnęłam po tę powieść tak późno, ale przecież głośno tego powiedzieć nie mogłam.
7 marca na ekrany kin wchodzi ekranizacja powieści Aleksandra Kamińskiego. Sam film wzbudza wiele kontrowersji. Podobno sporo w nim nieścisłości historycznych, a tego i owego bulwersuje nadmiar erotyki. Pewne jest to, że żeby oceniać, trzeba ten film po prostu obejrzeć. Zwiastun jest zachęcający.
Wspominałam Wam rano, że w niedzielę w Poznaniu będzie możliwość uczestniczenia w spotkaniu z filmową ekipą (KLIK), z aktorami wcielającymi się w główne role, z Robertem Glińskim, który podjął się ekranizacji jednej z ciekawszych szkolnych lektur.
Bez względu na to, czy będziecie się mogli na nim pojawić czy nie, zapraszam Was do lektury poniższego wywiadu. Rozmowę przeprowadziła Agata Napiórska z Naszej Księgarni, wydawnictwa, które niedawno wznowiło Kamienie na szaniec w wersji wzbogaconej m.in. o zdjęcia z planu filmowego.
***
Tomek, Kamil
i Marcel są w podobnym wieku do zagranych przez siebie bohaterów Kamieni na szaniec: Rudego, Alka i
Zośki. Spotykamy się w niedzielne przedpołudnie, parę miesięcy przed premierą
filmu, by porozmawiać o ich pierwszych dużych rolach, ojczyźnie, wojnie,
przyjaźni i tym, co w życiu ważne.
Wiecie, że będziecie na okładce lektury szkolnej?
Chórem: Tylko nie mów, że to zdjęcie w mundurkach!
(śmiech)
Czytaliście w szkole Kamienie na szaniec? Jakie
wrażenie zrobiła na was książka, gdy musieliście przeczytać ją ponownie,
przygotowując się do roli?
Marcel
Sabat: Oczywiście, że znałem tę książkę ze
szkoły. Ale większe wrażenie zrobiła na mnie, gdy przeczytałem ją po raz drugi.
Nabrałem do niej bardziej osobistego stosunku i mocno się wzruszyłem. Mieliśmy
scenariusz, który dawał nam możliwość interpretacji. Inspirowałem się też
innymi źródłami: przeczytałem książkę Tadeusz Zawadzki „Zośka” Jana
Rossmana i Anny Zawadzkiej, siostry Zośki, oraz Akcję pod Arsenałem Stanisława
Broniewskiego, czyli Orszy. Tryb pracy po castingu był oszałamiająco szybki.
Odbyliśmy wiele rozmów z reżyserem i obejrzeliśmy sporo filmów na ten temat.
Tomek Ziętek: Dla mnie to jedna z ważniejszych lektur. Pewnie nie tylko
dla mnie, bo wielokrotnie słyszeliśmy z każdej strony: „Nie schrzańcie tego
filmu”. Od małego buntowałem się przeciwko narzuconemu kanonowi lektur, a
teraz, kiedy sięgam po niektóre z tych książek, nie myśląc, że były
obowiązkowe, bardziej je doceniam.
Kamil
Szeptycki: Byłem w harcerstwie, a dla
harcerzy to istotna lektura. Podczas przygotowań do roli skupiłem się na
czytaniu, próbowałem się wgryźć w to środowisko, poznać zależności między
bohaterami. To ważne, by zacząć żyć swoją rolą. Mogę śmiało powiedzieć, że ja w
wieku Alka nawet w jednej dziesiątej nie byłem tak dojrzały jak on.
No właśnie, oni musieli bardzo wcześnie dojrzeć. Wy
jesteście w podobnym wieku. Czujecie się dorośli?
Marcel:
Warunki, w których dorastaliśmy, były o niebo lepsze od tych, w których
przyszło żyć granym przez nas postaciom. Dziś dłużej się dojrzewa. Rolą filmu
było odbrązowić nieco tych bohaterów, zdjąć ich z pomników. Trzeba pamiętać, że
poza tym, że działali w Małym Sabotażu, mieli też swoje sympatie i zwyczajne
problemy.
Kamil:
Alka cechowała taka fajna radość dziecka, miał rozterki chłopaka w naszym
wieku, był zauroczony swoją dziewczyną...
W
jednym z wywiadów reżyser Robert Gliński powiedział, że ci chłopcy potrafili
żyć pełnią życia. Co to dla was dziś oznacza?
Marcel:
Wiele rzeczy mamy na wyciągnięcie ręki. Oni zdecydowanie bardziej
pielęgnowali relacje z rodzicami i z przyjaciółmi. Zauważali wartość życia, bo
żyli w warunkach, w których łatwo było to życie stracić. Adrenalina pobudzała
ich do działania. My na pewno rzadziej możemy powiedzieć, że żyjemy pełnią
życia.
Kamil:
I naprawdę nad sobą pracowali. Napędzało ich zdobywanie wiedzy i nowych
doświadczeń. To nie do końca było podyktowane wojną. Po prostu pochodzili z
dobrych domów i tak zostali wychowani. Mieli świetny kontakt z rodzicami. Była
między nimi swego rodzaju zdrowa rywalizacja. Ale i prawdziwa, głęboka
przyjaźń.
Czym dla was jest przyjaźń?
Tomek: Zaufaniem. Męska przyjaźń jest racjonalna, nie
emocjonalna.
Kamil: Szczerością, bo bez szczerości nic się nie
zbuduje.
Marcel: A zaufanie polega na szczerości. I koło się
zamyka.
A czym jest ojczyzna?
Tomek:
Dla mnie ojczyzna to rodzina. Rodzina jest najważniejsza.
Kamil:
Ojczyzna to nieustanna praca nad sobą. Działanie dla ogółu przez doskonalenie
siebie. Pomagając sobie, pomagam ludziom wokół mnie. Tam, gdzie sięga krąg
mojego oddziaływania, jest moja ojczyzna.
Marcel:
Możemy mówić, że ojczyzna to flaga, hymn czy reprezentacja Polski w piłce
nożnej albo siatkówce. Ale chyba najważniejsi są zwykli ludzie, którzy tę
ojczyznę tworzą.
Dla Alka, Rudego i Zośki ojczyzna to Polska. Nie mieli co
do tego wątpliwości, trzeba było walczyć, to walczyli. A wy walczylibyście czy sorry,
Polsko?
Tomek:
Dla nich to było coś normalnego, bo trwała wojna. Niepodległość oznaczała
wolność i o tę wolność się walczyło.
Marcel:
Teraz nie istnieją okoliczności, które motywowałyby nas do walki. Nie ma wojny,
zagrożeń, wszystko przychodzi nam łatwo i lekko. Mamy życie podane na tacy. Ale
ich też przecież nikt nie zmuszał do uczestnictwa w Małym Sabotażu.
Kamil:
Myślę, że warto zacząć od siebie, a nie od górnolotnych haseł. Dla nich to było
proste: ojczyzna to Polska, dziękuję i do widzenia. My nie mamy tak łatwo.
Tomek:
Mamy problem z wyborem, bo jest za dużo bodźców i możliwości. Każdy może zostać
autorytetem, łatwo zrobić z siebie bohatera. Wtedy dróg było kilka, my mamy ich
zbyt wiele.
Kamil:
Dlatego warto czasem się odciąć, wyjechać do lasu, pomyśleć, zostawić w
domu komórkę i oderwać się od internetu.
O co dziś w takim razie warto walczyć? Trzeba w ogóle
walczyć?
Marcel:
Każdego dnia możemy walczyć, ale sami musimy sobie stworzyć pole walki. Warto
walczyć z głupotą ludzką. Wczoraj zwróciłem w sklepie uwagę facetowi w kolejce,
który był nieuprzejmy dla ekspedientki.
Kamil:
Swoją drogą, ciekawe, czy Alek, Rudy i Zośka poradziliby sobie w
dzisiejszym świecie.
To wasze pierwsze duże
role filmowe. Co was najbardziej zaskoczyło?
Kamil: Chyba ogrom machiny produkcyjnej.
I świetny dobór lokalizacji. W większości były to autentyczne miejsca zdarzeń.
Tylko akcję pod Arsenałem kręciliśmy w Lublinie.
Marcel: Intensywność zdjęć. „Zamknęliśmy” się z produkcją w ciągu
studenckich wakacji. To był bardzo pracowity
czas, wiele prób z reżyserem.
Tomek: Moja charakteryzacja. Musiałem wstawać dwie godziny przed
wszystkimi, bo Rudy był mocno poturbowany… Nigdy nie zapomnę, jak w pełnej
charakteryzacji, w szlafroku przemykałem taksówką od Szpitala Praskiego na
Sienną, a potem musiałem uważać, żeby sąsiedzi mnie nie zauważyli, bo pewnie by
spanikowali – miałem przecież otwarte złamania i rany na całym ciele. Pół nocy
musiałem moczyć się w wannie…
Myślicie, że po obejrzeniu filmu uczniowie chętniej sięgną
po książkę?
Marcel:
Na pewno nie wolno pisać wypracowań z Kamieni
na szaniec jedynie na podstawie filmu. Scenariusz różni się od książki, jest
jej interpretacją, ale nie fantazją.
Tomek:
Właśnie! I żeby tylko ktoś nie napisał potem na klasówce, że Rudy był brzydkim
szatynem!
***
Utworem promującym film jest 4:30 Dawida Podsiadło.
***
Zapowiada się ciekawie. Szkoda, że nie będę mogła być Poznaniu w tym czasie.
OdpowiedzUsuńMoże takie spotkania będą gdzieś jeszcze?
UsuńJa lekturę czytałam, ale chciałabym sobie odświeżyć pamięć :) I książką i nowym filmem!
OdpowiedzUsuńDo książki pewnie na razie nie wrócę, ale film chętnie zobaczę.
UsuńI właśnie dlatego cieszę się, że rolę powierzono zupełnie nowym twarzom, nowym ludziom nie zepsutym jeszcze bez showbiznes Widać po tym wywiadzie, że to sympatyczni faceci na których rolę bardzo liczę, wszak to kultowa książka. Nie chodzi mi tylko o to, że jest lekturą. Chodzi raczej o to, że przedstawia prawdziwą heroiczną walkę i życie, życie zwykłych młodych ludzi!
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością wybiorę się do kina.
Ps. Piosenka Podsiadło robi na mnie wielkie wrażenie! Są ciary! :D
Czasami tacy młodzi, niedoświadczeni, sprawdzają się lepiej niż starzy wyjadacze. Dla mnie takim przykładem jest np. ekipa z "Bestii z południowych krain".
Usuń,,Kamienie na szaniec" to zdecydowanie jedna z moich ulubionych lektur. Film bardzo chętnie obejrzę, nie będę sobie wyrabiała opinii przed premierą, choć jest pewna obawa, że nie spełni on oczekiwań...
OdpowiedzUsuńZ tych, co czytałam - faktycznie jedna z ciekawszych.
UsuńCzytałam ,,Kamienie na szaniec" gdyż była to moja lektura szkolna. Bardzo mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :>
Ja właśnie z tego powodu nie czytałam. :P
UsuńAle nadrobiłam!
Droga Anno, ja też doceniłam tę lekturę szkolną wiele lat po opuszczeniu szkoły:) Zresztą tak i wielu innych książek, których uparcie nie czytałam zakładając, że lektura nie może być "fajna" :)
OdpowiedzUsuńO, właśnie o to chodziło. Trwałam w tym przeświadczeniu prawie do końca liceum, aż w końcu mnie zainteresowała literatura wojenna. ;)
UsuńLektura wywarła na mnie duże wrażenie. Myślę, że obejrzę film :)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto sobie porównać jedno i drugie.
UsuńNa spotkaniu będę, a na film może pójdę do kina.
OdpowiedzUsuńNapiszesz coś o spotkaniu na blogu? Bo ja raczej nie będę, niestety.
UsuńAleż boję się tego filmu, tych emocji. Chyba nie będę w stanie iść do kina, poczekam na dvd... Tak barszo hollywoodzko wygląda ten zwiastun, tego też się obawiam :/
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie będzie tak źle. :)
UsuńLekturę czytałam i bardzo lubię. Jestem niezmiernie ciekawa filmu.
OdpowiedzUsuńJa też. :)
UsuńNie przepadam za polskim kinem i to głównie, dlatego że co chwilę powstają filmy poruszające wątki historyczne. Nie twierdzę, że nie powinno takich być, ale czuję ich nadmiar. Inne produkcje gdzieś ulatują, o nich się nie mówi, albo po prostu ich nie ma. Z tego względu nie wybiorę się do kina, książkę już znam i nie czuję potrzeby obejrzenia adaptacji.
OdpowiedzUsuńFakt - kina okołowojennego mamy na koncie sporo i wciąż powstają nowe filmy. Szkoda, bo przez to niektórzy (tak jak Ty) zniechęcają się do tego typu produkcji i przy okazji omijają część tych naprawdę ciekawych, jak np. "Pokłosie".
UsuńRacja, ale niestety taka jest prawda. Nie pamiętam kiedy wybrałam się do kina na polski film.
UsuńJa pamiętam, ale to był odosobniony przypadek. No i była to "Róża", a więc znów film wojenny. :P
UsuńKsiążkę czytałam w szkole i bardzo mi się podobała:)
OdpowiedzUsuńFilm chętnie obejrzę i cieszę się, że role powierzono młodym aktorom:)
Bardzo jestem ciekawa, jak wypadli ci młodzi aktorzy.
UsuńNie mogę sobie przypomnieć, czy czytałam całe "Kamienie na szaniec". Ale ekranizacji raczej nie obejrzę ;)
OdpowiedzUsuńCzemu? Zapowiada się ciekawie.
Usuń