Maxime Chattam W ciemnościach strachu Wyd. Sonia Draga 2006 496 stron |
Coś niezdrowego ciągnie nas do zgłębiania umysłów psychopatów, zaczytywaniu się w opisach niezwykle szokujących i brutalnych przestępczych uczynków. Zaciskamy zęby, odkładamy na moment lekturę z obrzydzenia nie mogąc przewrócić kolejnej kartki, po ciele przebiegają nam dreszcze niepokoju. Czytamy jednak dalej. Mimo wylewających się spomiędzy okładek oceanów bólu, mimo scen tak przerażających, że aż trudno sobie wyobrazić, by ktokolwiek mógł chcieć wprowadzić je w czyn. Nigdy, przenigdy, nie chcielibyśmy znaleźć się na miejscu bohaterów. Nocą skóra nam cierpnie, gdy do uszu docierają podejrzane dźwięki. Najmniejszy choćby szelest. Tacy odważni jesteśmy. Siedzimy bezpiecznie w łóżkach i karmimy się strachem innych. Jakie to chore. Jakie fascynujące.
Styczeń. Nowy York. Brooklyn. Okutani w płaszcze i szale świadkowie zdarzenia nie wierzą własnym oczom. Oto przez park biegnie kobieta. Naga. Rozhisteryzowana. Przebiega przez zagajnik. Wprost na drogę. Prawie wpada pod samochód. Biegnie jednak dalej. W stronę jeziora. Upada. Stacza się ze zbocza. To jakieś dziesięć metrów wśród drzew i trzcin. W końcu zatrzymuje się pośród traw. Leży z podkurczonymi nogami. Ramiona przyciska do piersi. Jeszcze oddycha. W jej oczach widać światło księżyca. I przerażenie. Przerażenie, którego nie da się opisać.
Ustalenie tożsamości kobiety nie jest łatwe. Kobieta znajduje się w stanie afazji, a gdy w końcu otwiera usta, jedynym dźwiękiem jaki z siebie wydobywa, jest upiorny wrzask. Nie wiadomo co jej się przytrafiło. Narkomanka? Wariatka? Kimkolwiek jest, cokolwiek wywołało w niej tak ogromny szok, że doprowadziło ją do stanu w jakim ją znaleziono, jedno jest pewne - sama sobie tego nie zrobiła. Została zgwałcona. Wielokrotnie. (...) Kobieta ma na ciele wiele śladów po uderzeniach, mnóstwo wybroczyn i kilka krwiaków...[1] Ponadto ktoś na lewym ramieniu wytatuował jej ciąg cyfr. Amatorska robota, której znaczenie pozostaje nieznane. Nie to jest jednak najgorsze. Kobietę oskalpowano, a skalp który trzymała kurczowo w dłoni... nie jest jej. Gdzieś prawdopodobnie jest jeszcze co najmniej jedna ofiara.
Sprawą zajmuje się duet policjantów, Annabel O'Donnel i jej partner Jack Thayer. Szybko udaje im się złapać sprawcę, ale dokonane na miejscu zatrzymania odkrycie boleśnie im uświadamia, że to dopiero początek, a schwytany przestępca jest jedynie częścią organizacji, której działalność jest równie tajemnicza co makabryczna. Świadczy o tym sześćdziesiąt siedem fotografii uwieczniających tyleż samo osób o wiele mówiącym wyrazie oczu. Postaci były na wpół nagie, niektóre nosiły ślady przemocy, wszystkie zaś spoglądały błagalnie w obiektyw. Jedne trzymały złożone ręce, inne stały prosto, zalęknione, wszystkie jednak miały w oczach ten sam błysk. Błagały, żeby to się wreszcie skończyło. W taki czy inny sposób[2].
W śledztwo miesza się Joshua Brolin, były policjant, obecny prywatny detektyw. Jego doświadczenie może bardzo pomóc w śledztwie. Tym bardziej, że historia, którą stopniowo poznajemy jest niczym wyjęta z najgorszych filmów grozy w stylu tych, z których widzowie wychodzą w połowie seansu, nie mogąc znieść natężenia bólu i okrucieństwa. Każde kolejne odkrycie ujawnia makabryczne szczegóły działalności, której charakteru nie pojmie żaden człowiek o zdrowych zmysłach. Śledztwo będzie niezwykle zawiłe, bo postaci ze zdjęć na pierwszy rzut oka nie łączy właściwie nic. Jedni się znają, inni nie. Są wśród nich dzieci i dorośli. Różnią się pochodzeniem, kolorem skóry, profesją.
Maxime Chattam ma tendencję do spisywania koszmarnych historii, w których za tajemniczymi symbolami, okrutnymi zbrodniami i niewyobrażalnym bólem, kryje się psychopatyczny umysł kierujący się motywami, jakie nie sposób łatwo odgadnąć, a tym bardziej zrozumieć. Nie inaczej jest w thrillerze W ciemnościach strachu, drugim tomie cyklu Otchłań zła. Sugestywne obrazki Chattama działają na wyobraźnię. Gdy czytelnik myśli, że nic go już nie poruszy, a to co najgorsze zostało pokazane kilka kartek wcześniej, autor szybko wyprowadza z błędu, szokując kolejnymi scenami, nowymi odkryciami, wprawiającymi w osłupienie efektami pracy chorych umysłów.
Ilekroć czytam tego typu książkę, zastanawiam się czy gratulować autorowi wyobraźni czy zacząć się bać tego, jakimi ścieżkami ona chodzi. Prawdziwa groza przebiegła mi po plecach, gdy doczytałam, że większość informacji podanych w książce, choć niekiedy nie przemycanych wprost, jest... prawdziwa. Chcę bardzo mocno wierzyć, że to taki chwyt marketingowy. W końcu wiadomo - tego typu fakty sprzedają się wyśmienicie, wystarczy spojrzeć jakim zainteresowaniem cieszą się różnego rodzaju kroniki kryminalne, lokalne dramaty, zbrodnie, o których informacje szybko obiegają nie tylko dany kraj, ale niekiedy cały świat.
Maxime Chattam pisze w sposób, który gwarantuje emocje. Mroczna atmosfera, napięcie, które nie odpuszcza ani na moment, pokręcone umysły psychopatów, wstrząsające zbrodnie. Autor stawia na szokowanie czytelników, tworzy fabuły pełne niewiarygodnego okrucieństwa, wciąga w makabryczną grę pomiędzy zdezorientowanymi przedstawicielami prawa, a nieprzewidywalnymi przestępcami. To nie są bowiem mordercy kierujący się jasnym kluczem doboru ofiar, oczywistą motywacją. Nie znajdziecie tutaj zranionych mężczyzn gwałcących kobiety żywo przypominające ich byłe partnerki, czy nastolatków mordujących panów o aparycji kojarzących się ze znienawidzonymi ojcami czy braćmi. U Francuza rozwiązanie jest dużo bardziej skomplikowane, trudniejsze do zrozumienia. Po wszystkim zostaje szok i niedowierzanie.
W ciemnościach strachu nie jest jednak thrillerem idealnym. Motywacja przestępstwa szokuje, sama postać zbrodniarza już niekoniecznie. To już gdzieś było. Kilka razy. Ponadto coraz częściej zauważam u Chattama tendencję do wstawiania w mroczną fabułę, nieco gryzących się z resztą opisów. Twarz Annabel olśniewała urodą ponad golfem czarnego kaszmirowego swetra, włosy zaś opadały niczym kielich kwiatu[3]. Brakowało mi jeszcze w tym wszystkim confetti w kształcie serduszek i kryjącego się pod żyrandolem amorka z przebiegłą minką. Przykład drugi: Z salonu możemy dostrzec na posadzce rozciągający się długi cień młodej kobiety z nogami bez końca. Patrzymy, jak przegryza wargę i jak w nocnej ciszy po policzku spływa jej delikatna, lśniąca perła.
Teraz nadszedł czas, żebyśmy się wycofali, w życiu człowieka bywają bowiem chwile, kiedy nie możemy znieść żadnego pocieszenia, żadnego świadka. Chwile, kiedy tylko czas potrafi ukoić jego ból. Dlatego ulatniamy się przez szerokie drzwi[4]. I znów fragment jakby żywcem wyjęty z innej książki. W tym przypadku nie tylko zmienia się język, ale i styl narracji. Ni w pięć ni w dziewięć pojawia się czas teraźniejszy, a czytelnik z biernego widza zmienia się w uczestnika wydarzeń. Na dodatek wścibskiego uczestnika.
Można się czepiać drobiazgów, ale jedno jest pewne: Maxime Chattam po raz kolejny nie zawodzi. W ciemnościach strachu trzyma w napięciu, szokuje, intryguje, wstrzymuje oddech. To nie jest książka dla bojących się własnego cienia. Na jej kartach dochodzi do koszmarnych zbrodni, ludzie wiją się z bólu, w oczach kilkuletniego dziecka kryje się ogrom przerażenia, a w podziemiach kwitnie handel wszystkim tym, czego sprzedaż ani posiadanie nie mieści nam się w głowach. Tu bohaterowie doprowadzani są do obłędu. Przeżyją nieliczni, ale nigdy nie zapomną tego, co przyszło im zobaczyć. Nikt nie jest bezpieczny. Przestępca może być bliżej, niż ci się wydaje. Być może już wpadłeś mu w oko. Wpisujesz się w jego schemat.
On może być wszędzie, spotykasz go na każdym swoim kroku. A ty nawet o tym nie wiesz[5].
Sprawą zajmuje się duet policjantów, Annabel O'Donnel i jej partner Jack Thayer. Szybko udaje im się złapać sprawcę, ale dokonane na miejscu zatrzymania odkrycie boleśnie im uświadamia, że to dopiero początek, a schwytany przestępca jest jedynie częścią organizacji, której działalność jest równie tajemnicza co makabryczna. Świadczy o tym sześćdziesiąt siedem fotografii uwieczniających tyleż samo osób o wiele mówiącym wyrazie oczu. Postaci były na wpół nagie, niektóre nosiły ślady przemocy, wszystkie zaś spoglądały błagalnie w obiektyw. Jedne trzymały złożone ręce, inne stały prosto, zalęknione, wszystkie jednak miały w oczach ten sam błysk. Błagały, żeby to się wreszcie skończyło. W taki czy inny sposób[2].
Maxime Chattam ma tendencję do spisywania koszmarnych historii, w których za tajemniczymi symbolami, okrutnymi zbrodniami i niewyobrażalnym bólem, kryje się psychopatyczny umysł kierujący się motywami, jakie nie sposób łatwo odgadnąć, a tym bardziej zrozumieć. Nie inaczej jest w thrillerze W ciemnościach strachu, drugim tomie cyklu Otchłań zła. Sugestywne obrazki Chattama działają na wyobraźnię. Gdy czytelnik myśli, że nic go już nie poruszy, a to co najgorsze zostało pokazane kilka kartek wcześniej, autor szybko wyprowadza z błędu, szokując kolejnymi scenami, nowymi odkryciami, wprawiającymi w osłupienie efektami pracy chorych umysłów.
Ilekroć czytam tego typu książkę, zastanawiam się czy gratulować autorowi wyobraźni czy zacząć się bać tego, jakimi ścieżkami ona chodzi. Prawdziwa groza przebiegła mi po plecach, gdy doczytałam, że większość informacji podanych w książce, choć niekiedy nie przemycanych wprost, jest... prawdziwa. Chcę bardzo mocno wierzyć, że to taki chwyt marketingowy. W końcu wiadomo - tego typu fakty sprzedają się wyśmienicie, wystarczy spojrzeć jakim zainteresowaniem cieszą się różnego rodzaju kroniki kryminalne, lokalne dramaty, zbrodnie, o których informacje szybko obiegają nie tylko dany kraj, ale niekiedy cały świat.
Maxime Chattam pisze w sposób, który gwarantuje emocje. Mroczna atmosfera, napięcie, które nie odpuszcza ani na moment, pokręcone umysły psychopatów, wstrząsające zbrodnie. Autor stawia na szokowanie czytelników, tworzy fabuły pełne niewiarygodnego okrucieństwa, wciąga w makabryczną grę pomiędzy zdezorientowanymi przedstawicielami prawa, a nieprzewidywalnymi przestępcami. To nie są bowiem mordercy kierujący się jasnym kluczem doboru ofiar, oczywistą motywacją. Nie znajdziecie tutaj zranionych mężczyzn gwałcących kobiety żywo przypominające ich byłe partnerki, czy nastolatków mordujących panów o aparycji kojarzących się ze znienawidzonymi ojcami czy braćmi. U Francuza rozwiązanie jest dużo bardziej skomplikowane, trudniejsze do zrozumienia. Po wszystkim zostaje szok i niedowierzanie.
W ciemnościach strachu nie jest jednak thrillerem idealnym. Motywacja przestępstwa szokuje, sama postać zbrodniarza już niekoniecznie. To już gdzieś było. Kilka razy. Ponadto coraz częściej zauważam u Chattama tendencję do wstawiania w mroczną fabułę, nieco gryzących się z resztą opisów. Twarz Annabel olśniewała urodą ponad golfem czarnego kaszmirowego swetra, włosy zaś opadały niczym kielich kwiatu[3]. Brakowało mi jeszcze w tym wszystkim confetti w kształcie serduszek i kryjącego się pod żyrandolem amorka z przebiegłą minką. Przykład drugi: Z salonu możemy dostrzec na posadzce rozciągający się długi cień młodej kobiety z nogami bez końca. Patrzymy, jak przegryza wargę i jak w nocnej ciszy po policzku spływa jej delikatna, lśniąca perła.
Teraz nadszedł czas, żebyśmy się wycofali, w życiu człowieka bywają bowiem chwile, kiedy nie możemy znieść żadnego pocieszenia, żadnego świadka. Chwile, kiedy tylko czas potrafi ukoić jego ból. Dlatego ulatniamy się przez szerokie drzwi[4]. I znów fragment jakby żywcem wyjęty z innej książki. W tym przypadku nie tylko zmienia się język, ale i styl narracji. Ni w pięć ni w dziewięć pojawia się czas teraźniejszy, a czytelnik z biernego widza zmienia się w uczestnika wydarzeń. Na dodatek wścibskiego uczestnika.
Można się czepiać drobiazgów, ale jedno jest pewne: Maxime Chattam po raz kolejny nie zawodzi. W ciemnościach strachu trzyma w napięciu, szokuje, intryguje, wstrzymuje oddech. To nie jest książka dla bojących się własnego cienia. Na jej kartach dochodzi do koszmarnych zbrodni, ludzie wiją się z bólu, w oczach kilkuletniego dziecka kryje się ogrom przerażenia, a w podziemiach kwitnie handel wszystkim tym, czego sprzedaż ani posiadanie nie mieści nam się w głowach. Tu bohaterowie doprowadzani są do obłędu. Przeżyją nieliczni, ale nigdy nie zapomną tego, co przyszło im zobaczyć. Nikt nie jest bezpieczny. Przestępca może być bliżej, niż ci się wydaje. Być może już wpadłeś mu w oko. Wpisujesz się w jego schemat.
On może być wszędzie, spotykasz go na każdym swoim kroku. A ty nawet o tym nie wiesz[5].
***
Książkę polecam
miłośnikom mocnych thrillerówzainteresowanych postaciami seryjnych mordercówciekawych co tez może kryć w sobie umysł psychopatyodważnym, którym niestraszne nocne koszmaryniewrażliwym na mocne, obrzydliwe opisy
***
[1] Maxime Chattam, W ciemnościach strachu, przeł. Joanna Kluza, 2006, s. 34.
[2] Tamże, s. 65.
[3] Tamże, s. 153.
[4] Tamże, s. 305.
[5] Tamże, s. 250.
***
Informacyjnie
Nie musicie znać pierwszego tomu trylogii, by przeczytać W ciemnościach strachu.
Hm, amorek z przebiegłą miną pod żyrandolem, ciekawe:P To może tego pana powinnam przeczytać, skoro chodzi za mną coś mocnego, a Czarna Seria zawiodła;)
OdpowiedzUsuńMoże i ciekawe, ale do fabuły nie pasuje. Chyba, że ta przebiegła mina nie dotyczy siania miłości, a czegoś zupełnie innego. =)
UsuńCzarną Serię znam słabo, ale czego jak czego - mocy u Chattama nie brak. :D
Zachwyciła mnie ta recenzję ;)
OdpowiedzUsuńTo jest szansa, że i książka Ci się spodoba. :)
UsuńWiercisz mi dziurę Chattamem nieustanie w brzuchu. ;) Tak go sobie do woli czytasz a ja co? ;)
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie, żebyś i Ty się wciągnęła w jego książki. :)
UsuńChattam zdecydowanie jest pokręcony, takich koszmarów jak te, które pojawiają się w fabułach jego książek, nie wymyśla się z biegu :-)
OdpowiedzUsuńTrochę to niepokojące, ale jak dla mnie - bomba!
Pozdrawiam serdecznie!
Zastanawia mnie to, co napisał o prawdziwości tych zdarzeń. Rety, jeżeli coś takiego mogłoby się wydarzyć, to ludzie są jeszcze bardziej pokręceni, niż myślałam.
UsuńJa już wiele razy pisałam, że nie lubię takich książek i choć staram się przekonać, ciągle mi to nie wychodzi...
OdpowiedzUsuńNie ma co się zmuszać. Jest mnóstwo innych książek, do których nie musisz się przekonywać i miło spędzisz z nimi czas. :)
UsuńTo chyba najstraszniejsza książka, jaką przeczytałam. Świetnie oddałaś moje wrażenia na początku recenzji. Zszokowana i zniesmaczona przerywałam lekturę by za chwilę do niej wrócić.
OdpowiedzUsuńkolodynska.pl
Właściwie to nie wiem jaka jest najstraszniejsza książka, jaką przeczytałam, ale ta z pewnością znajduje się w czołówce. Jak sobie przypomnę Annabel w końcowych scenach, w tym pokoju... do tej pory mnie trzęsie.
UsuńMoże się trochę pokrzywię przy co obrzydliwszych częściach, ale przeczytam :D
OdpowiedzUsuńAmorkiem mnie rozwaliłaś :D
Jeśli lubisz thrillery, nie będziesz zawiedziona.
UsuńNo co? Amorek pasował tam jak ulał. :D
W końcu recenzja czegoś mocnego i dobrego. Koniecznie musze przeczytac, bo zdaje sobie sprawę, że drugiej takiej książki mogę już nie znaleść.
OdpowiedzUsuńA "Otchłań zła" czytałaś? Też warto.
UsuńSłyszałam tyko o książce 'tak blisko'. Przyjemnej lektury :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz chyba nie do mnie. ;)
UsuńPierwsza myśl: autor sam wygląda, jakby właśnie kogoś zamordował (przez to spojrzenie!).
OdpowiedzUsuńDruga: fajny początek wpisu. Niektórzy rzeczywiście lubią czytać o takich psychopatach czy seryjnych mordercach. Ja do nich nie należę, więc nie słyszałam ani o tej książce, ani o autorze. A zacytowane przez ciebie fragmenty (te o włosach niczym kielich kwiatu etc.) bawią i zniechęcają zarazem. ;)
Oni chyba specjalnie robią mu takie fotki. Odpowiednio ustawiony, przez te brwi wygląda dosyć mrocznie. :D
UsuńDzięki. :)
Tych nietrafionych fragmentów na szczęście jest niewiele. Cała reszta jest świetna!
Chyba coś ze mną jest nie tak, skoro tego typu opisy nie robią na mnie wrażenia i nie "odkładam na moment lektury z obrzydzenia, nie mogąc przewrócić kolejnej kartki" :P A książkę chętnie bym przeczytała :)
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się. Tak myślę.
UsuńJa raz wymiękłam. Już pod koniec, gdy Annabel dokonała pewnego odkrycia. Wyobraziłam sobie to coś i musiałam na chwilę odłożyć książkę. :D
Zaintrygowałaś mnie, teraz już muszę przeczytać :)
UsuńHa! Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz.
UsuńBrrr, ale hard core - z chęcią przeczytam, tylko nie wiem czy to na moje nerwy:)
OdpowiedzUsuńNooo... Ci źli są w tej książce naprawdę źli. A jaką motywacje mają! ;)
UsuńKsiążka dla mnie - psychopaci, seryjni mordercy - bardzo chętnie :)
OdpowiedzUsuńUdanej lektury, zatem. Mrożącej krew w żyłach! ;)
UsuńMnie zbytnio nie zachwyciła. To znaczy przyzwoita z plusem, ale szału raczej nie ma. Opisy też mnie jakoś nie poruszyły :/ Takie 6+, w porywach 7. Chyba wolę Deavera.
OdpowiedzUsuńDeaver to trochę inna bajka. U niego jest genialnie opracowana fabuła, wszystko ogromnie przemyślane, mnóstwo zwrotów akcji, świetni bohaterowie. Chattam stawia przede wszystkim na szokowanie okrucieństwem, a przy tym opisuje takie rzeczy, które robią na mnie piorunujące wrażenie.
UsuńTeż wolę Deavera, zwłaszcza cykl z Rhymesem. Jest bardziej przemyślany.
Dokładnie - coś niezdrowego nas ciągnie o takich książek:)
OdpowiedzUsuńTylko co? Co takiego fajnego jest w czytaniu o cudzym cierpieniu?
UsuńPo raz kolejny skutecznie zachęciłaś mnie do lektury. Jak tak dalej pójdzie będę musiała zamieszkać w księgarnii :-)
OdpowiedzUsuńJakby co, zaklep tam też jakiś kącik dla mnie. :D
UsuńZ jednej strony książka mnie ciekawi, z drugiej jednak strony nie jestem jej pewna. W zasadzie nie wiem z czego to wynika, bo recenzja jest zachęcająca. Muszę się sama o tym przekonać :)
OdpowiedzUsuńZawsze najlepiej sprawdzić samemu. Moim zdaniem, jeśli lubisz mroczne thrillery i psychopatów, to książka Ci się spodoba. :)
UsuńZniechęciłaś mnie! Że serduszek w opisach brak jeszcze bym przeżyła, ale gdzie mowa o brokacie?! :P
OdpowiedzUsuńJak to było w "Oknie na podwórze", ciągnie nas do takich zbrodni.
No, ten, tego... Brokat pojawia się dopiero w finale, gdy przestępca wygłasza swoją mowę. Są też podświetlane na kolorowo fontanny i fajerwerki. :)
UsuńW moim odczuciu całkiem niezła książka, zresztą do bohatera zapałałam dużą sympatią. Teraz poluję na trzecią część tej trylogii. :)
OdpowiedzUsuńTeż zamierzam urządzić takie polowanie. :D
UsuńLubię zagłębiać się w psychopatyczny umysł socjopatów, dlatego myślę, że twórczość Chattama przypadnie mi do gustu. No i muszę przyznać, że wzrok autora jest zabójczy:-) Już mi pikawa szybciej bije :-)
OdpowiedzUsuńFotograf umiejętnie wykorzystał twarz Chattama. A samą książkę gorąco polecam.
UsuńMam tę książkę i jak zwykle zwlekam z jej przeczytaniem, mimo że pierwsza część bardzo mi się podobała, a cała twórczość Chattama znajduje się w kręgu moich zainteresowań. Przeczytam na pewno, bo chociaż książka nie jest pozbawiona wad, to czuję, że będzie mi się podobać :D
OdpowiedzUsuńCzytaj, czytaj - wciąga! :)
UsuńTo jest naprawdę bardzo dobry pisarz :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się. W każdym razie tworzenie mrocznej atmosfery wychodzi mu świetnie.
UsuńOd samego czytania Twojej recenzji mam ciarki na skórze. Aż strach pomyśleć, jak może wpłynąć na mnie na lektura:) Nie znam tego autora, ale z chęcią poznam.
OdpowiedzUsuńChyba muszę sięgnąć też po coś mocniejszego, bo czytam ostatnio same obyczajówki, klasykę, więc czas na małą odmianę.
Świetna recenzja!
Różnorodność to jest to. Chyba nie potrafiłabym przez dłuższy czas czytać książek jednego gatunku.
UsuńDziękuj :)
Recenzja jak zawsze dobra (co ja mówię: bardzo dobra:)). Książkę z chęcią przeczytam, bo aż trudno nie zainteresować się nią po przeczytaniu Twojej recenzji. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. :)
UsuńRecenzja super, ale tym razem nie jestem zachwycona recenzowana książką. Lubię kryminały, thrillery, ale chyba niezbyt, aż tak pokręcone. Nie czytam ich zbyt często i to jest może przyczyną. Gdybym pochłaniała tylko tego rodzaju książki, to na pewno szukałabym w nich oryginalnej, pokręconej fabuły:)
OdpowiedzUsuńTa z pewnością jest pokręcona. No i atmosfera jest "nieco" psychopatyczna. ;)
UsuńMoże się na nią zabiorę, najwyżej odłożę:)
OdpowiedzUsuńEeee... Wciągnie Cię! :)
UsuńSama historia bardzo mi sie podoba i chyba przypadłaby mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńCzytaj więc! Warto. :)
UsuńNie jestem pewna czy jestem odporna na takie makabryczne obrazy, ale nie mogę odrzucić myśli, że to naprawdę intrygująca książka i chciałabym ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuńIntryguje, to fakt i mocno działa na wyobraźnie, przy okazji wywołując gęsią skórkę. ;)
UsuńPsychopatyczne umysły to coś, czego się boję. To może być książka dla mnie. Tylko te cytaty straszą jeszcze bardziej;)
OdpowiedzUsuńOlać cytaty, książka jest dobra. :)
UsuńOch jaki ten Pan jest przystojny :D teraz nie wiem co mnie bardziej interesuje - on sam, czy jego twórczość :D
OdpowiedzUsuńNajpierw twórczość. Będziecie mieli o czym rozmawiać. :D
UsuńMoże sięgnę;) już czytałam jedną książkę tego autora;)
OdpowiedzUsuńPolecam. Wciąga i jeży włos na głowie. :D
UsuńZdecydowanie nie, jestem zbyt wrażliwą na opisy osobą;) Za to dziękuję za polecenie "Dnia świstaka", film był niezły, chociaż pod koniec nużący:)
OdpowiedzUsuńNie ma co się zmuszać. Ja czasami próbuję oglądać filmy tego typu i zwykle nie najlepiej na tym wychodzę, więc wiem jak to jest ze zmuszaniem się do czegoś. ;)
UsuńAleż proszę. Mnie się podobał. Ciekawy motyw. :)
O, też tak mam. Zwłaszcza w przypadku horrorów i mocnych thrillerów. Tej książki nie chciałabym oglądać na ekranie.
OdpowiedzUsuń