13. "Nienarodzony" reż. David S. Goyer (2009); 3/10
(USA; horror)
Od pewnego czasu Casey (Odette Yustman) widuje małego, nieco upiornego chłopca. Nie jest to jednak młodociany stalker, a zjawa, która czegoś od Casey chce. Dzielna bohaterka postanawia przeprowadzić śledztwo, przy okazji odkrywając kilka dramatycznych szczegółów z przeszłości swojej rodziny.
Bzdura jakich mało, tak można pokrótce skomentować ten film. Nudny, przewidywalny, tandetny, a grozy w nim tyle ile w "Teletubisiach". Męska część widowni może się skupić na ślicznej buzi Odette, żeńska na facjacie Sama Gigandeta (o ile ktoś gustuje w blondynach o śnieżnobiałych, zawadiackich uśmiechach i wątpliwych umiejętnościach aktorskich). Będą zjawy, tajemnice, mury szpitala psychiatrycznego, egzorcyzmy i inne charakterystyczne dla gatunku elementy. Gdy poczujecie na skórze przeciąg, pamiętajcie. To nie powiew grozy, to nudą zawiało.
14. "Ted" reż. Seth MacFarlane (2012); 4/10
(USA; fantasy, komedia)
Był sobie raz chłopiec, który nie miał przyjaciół. Aż do dnia, w którym w wyniku hokus-pokusów lub innych abrakadabrów, jego uroczy, pluszowy miś przestał być martwą zabawką, zyskując zdolność mowy, ruchu i siania zamętu. I tak oto John zyskał przyjaciela.
Minęły lata, John (Mark Walhberg) przestał być małym chłopcem, a miś uroczym pluszakiem. Ted pije, pali, imprezuje, uwielbia towarzystwo dziwek i wulgarny humor. Johnowi to nie przeszkadza, ale jego dziewczyna, choć sympatyczna i wyluzowana jest zdecydowanie mniej tolerancyjna. Lori (Mila Kunis) chce związku z dojrzałym trzydziestopięcioletnim facetem, a nie z dziecinnym chłopcem, który w głowie ma raczej watę niż mózg, a swoim zachowaniem przypomina spuszczonego ze smyczy spaniela.
W "Tedzie" znalazłam to, czego w filmach nie lubię: zmarnowany pomysł, rynsztokowy humor i obecność Marka Walhberga. Jeśli Mark w przeszłości był równie dobrym przestępcą jak teraz aktorem, to nic dziwnego, że zmienił branżę. No i ogromnie szkoda, że fajny temat został pogrzebany pod pieprzeniem o pieprzeniu i całą resztą dupno-genitalnego humoru.
15. "Sześć razy Emma" reż. Roberto Pérez Toledo (2012); 7/10
(Hiszpania; dramat, komedia, romans)
Emma (Verónica Echegui) jest niewidoma. Ma trudności w budowaniu związków z mężczyznami, stara się być niezależna, ale daleko jej do uczucia szczęścia. W tej chwili ma jeden cel, chce mieć dziecko. Trudno sobie to wyobrazić bez stałego partnera, a jednak Emma usilnie dąży do realizacji planu, nie zastanawiając się nad tym kogo przy okazji zrani.
Kolejny ciepły, hiszpański film, jaki miałam okazję obejrzeć i kolejny dowód na to, że warto przyjrzeć się bliżej iberyjskiej kinematografii. W filmie Toledo, komedia przeplata się z dramatem. Zabawne dialogi kontrastują z nostalgią historii. Bohaterowie filmu, to głównie osoby pokrzywdzone przez życie. Emma bierze udział w terapii, poznając tam ludzi, którzy w większym lub mniejszym stopniu zaakceptowali swoją niepełnosprawność, skazanie na wózek inwalidzki czy głuchoniemotę. Sama za wszelką cenę pragnie normalności i posiadanie dziecka ma ją do tego przybliżyć. Nie chce się przy tym angażować emocjonalnie w związek z mężczyzną. Szuka raczej dawcy niż partnera i sama jeszcze nie ma świadomości, jak bardzo krzywdzi przy tym siebie.
16. "W imię ojca" reż. Jim Sheridan (1993); 7/10
(Irlandia, Wielka Brytania; biograficzny, dramat obyczajowy)
Gerry Conlon (Daniel Day-Lewis) ma pecha. Znalazł się w niewłaściwym towarzystwie, miejscu i czasie. Niesłusznie oskarżony o przynależność do IRA i dokonanie zamachu bombowego, w którym zginęło kilka osób, zostaje postawiony przed sądem i skazany na wieloletni pobyt w więzieniu. Jego jedyną nadzieją jest ojciec, który za wszelką cenę chce pomóc synowi. Niestety nie tylko nie udaje mu się uratować Gerry'ego, ale i sam sprowadza na siebie nieszczęście. Oskarżony o współudział Giuseppe (Pete Postlethwaite) ląduje z synem w jednej celi. Ich los jest w rękach energicznej prawniczki (Emma Thompson), tylko czy policja i prokuratura przyznają się do błędu? Czy niepodważalne alibi zapewnią bohaterom wolność?
Dobry, mocny film z kolejną genialną rolą Day-Lewisa. Sheridan obnaża słabość ramienia sprawiedliwości, pokazuje jak łatwo skazać kogoś za niewinność, właściwie bezkarnie zniszczyć czyjeś życie. Ta historia zdarzyła się naprawdę i to jest w niej najbardziej przerażające. Trudno sobie wyobrazić, co czuje niewinnie skazany człowiek, pozbawiony nadziei na odzyskanie wolności, odseparowany od bliskich, pokutujący za zbrodnie innych. Człowiek, który być może już nigdy nie wróci do swojego życia i nigdy nie zrozumie, jak mogło dojść do tak tragicznej w skutkach "pomyłki".
17. "Cube" reż. Vincenzo Natali (1997); 6/10
(Kanada; thriller, sci-fi)
Grupka ludzi budzi się w tajemniczym pomieszczeniu, sześcianie, z którego jest kilka wyjść, ale nie każde z nich warto wykorzystać. Sześcian okazuje się skomplikowaną, morderczą pułapką, którą opuścić można wykazując się sprytem i logiką, a także trzymając na uwięzi nerwy i w razie czego potrafiąc poświęcić kogoś innego, by samemu wyjść z próby zwycięsko.
Są takie filmy, na które większość reaguje entuzjastycznym "wow!", a których ja nie potrafię docenić. Takim filmem jest "Cube". Pomysł jest ciekawy, wyprawa w ludzką psychikę pasjonująca, a jednak momentami wierciłam się niecierpliwie z nudów. Produkcja obnaża nasze słabości, udowadnia, że każdy z nas ma drugą naturę, która ujawnia się, gdy zostajemy postawieni w sytuacji ekstremalnie różnej od znanej nam codzienności. Bez wątpienia oryginalne dzieło, aczkolwiek spodziewałam się czegoś bardziej ekscytującego.
18. "Wstyd" reż. Stece McQueen (2011); 7/10
(Wielka Brytania; dramat)
Opinię o filmie znajdziecie TUTAJ.
19. "Irina Palm" reż. Sam Garbarski (2007); 9/10
(Belgia, Francja, Luksemburg, Niemcy, Wielka Brytania)
Opinię o filmie znajdziecie TUTAJ.
I to by było na tyle. Filmem miesiąca zostaje "Irina Palm", zaś zaszczytne miano gniota miesiąca, przypada komedii "Zamiana ciał".
---
To ostatnie filmowe podsumowanie miesiąca, jakie pojawi się na blogu. Nie zamierzam jednak zrezygnować z notek zawierających krótkie opinie dotyczące obejrzanych przeze mnie filmów. Zamiast podsumowań, pojawi się cykl o tytule, którego jeszcze nie wymyśliłam. Będzie on pojawiał się nieregularnie i mieścił w sobie dokładnie tyle filmów, ile będzie mi się chciało danego dnia opisać. Ot, taka wersja dla leniwca, który z jednej strony chce się podzielić wrażeniami, z drugiej chce uniknąć presji w stylu "ojej, za trzy dni zaczyna się maj, a ja mam jeszcze do napisania ostatnią część podsumowania marcowego!".
Na górze pojawi się nowa zakładka, która będzie zawierać listę wszystkich do tej pory opisanych filmów, ułożonych alfabetycznie i oczywiście podlinkowanych do właściwej notki. Zakładka będzie się uzupełniać stopniowo, w tempie zależnym od ilości wolnego czasu i chęci leniwca.
A tym czasem życzę Wam udanej niedzieli. :)
Z Twojego podsumowania znam dwa filmy :) "nienarodzony" i "cube". Zdanie mam bardzo podobne do Twojego :) "cube" rzeczywiście wow! obejrzałam wszystkie 3 części, na prawdę dobry film o oryginalnej dość fabule :) a "nienarodzony"? no cóż... sam pomysł uważam za całkiem niezły, ale wykonanie juz gorsze i do tego te egzorcyzmy śmieszne... eh szkoda gadać :)
OdpowiedzUsuńO tak, sceny z egzorcyzmami są niezapomniane. :P
Usuńtak, właśnie te sceny najbardziej utkwiły mi w pamięci i do tej pory pamiętam jak śmiałam się w duchu podczas ich oglądania... :) a co do "cube" to ja należę do tych co mówią wielkie "wow!" :) szkoda, że Tobie niezbyt się spodobał :D i coś jeszcze chciałam dodać... hmmm... oglądałaś może flm "diabeł" z 2010 roku? :) o 5 ludzi zamkniętych w windzie? :) zaskakujący... obejrzyj jak będziesz miała okazję :)
UsuńJa się nie śmiałam. Po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co widzę i gapiłam się jak głupia w ekran nie wierząc, że ktoś wyłożył kasę na to cudo. =)
UsuńO ludziach w windzie oglądałam tylko... hmm... "Windę". :P Jeśli "Diabeł" jej nie przypomina, to obejrzę. ;)
Podpisuję się pod Twoją opinią dotyczącą "Teda" - spodziewałam się naprawdę dobrej komedii, ale zawiodłam się. Oglądałam także "Wstyd", ale w tym przypadku akurat nasze wrażenia są odmienne. Do listy filmów, które chcę obejrzeć, dopiszę "Sześć razy Emma" oraz "Irina Palm".
OdpowiedzUsuń"Ted" ogromnie mnie zawiódł. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego tak dobry pomysł został sprowadzony do płytkich żartów genitalnych. =/
UsuńAa tam zaraz wersja dla leniwca, stworzenie notki wymaga mnóstwo czasu, energii i przede wszystkim weny, więc nie miej sobie nic za złe, tylko wrzucaj co Ci pasuje i jak Ci pasuje, a my (czytelnicy) i tak to ogarniemy jakoś:)
OdpowiedzUsuńAno wymaga, a pisanie o filmach zawsze mi się ogromnie przeciąga, bo jak tylko wchodzę na Filmweb, to zaczynam wędrować po podstronach i zamiast pisać, wynajduję kolejne filmy do obejrzenia. ;)
UsuńO pierwszych dwóch filmach słyszałam i nie myślałam, że wypadają aż tak kiepsko. Ale za to zainteresowałaś mnie produkcja "Sześć razy Emma". Strasznie podoba mi się, że jest inna i nieszablonowa, a w szczególności - że to film produkcji hiszpańskiej :D
OdpowiedzUsuńPo "Nienarodzonym" nie spodziewałam się niczego ciekawego, ale "Ted" ogromnie mnie zawiódł.
UsuńJeśli lubisz hiszpańskie kino, to polecam też "18 spotkań przy stole". :)
"Teda" oglądałam w towarzystwie, sama nie obejrzałabym go pewnie do końca, a tak z czyimiś komentarzami itp. był całkiem ok. Nie nastawiałam się na nic innego jak na ten humor niskich lotów, parę akcji było dobrych, ale kilka zasługiwało tylko na politowanie. "Cube" widziałam już dawno, ale nie chciało mi się oglądać pozostałych części. "Nienarodzonego" sobie odpuszczę w takim razie, a chętnie obejrzę ten hiszpański film.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem ilości filmów obejrzanych przez Ciebie, u mnie w miesiącu wychodzi z nawet trzy razy mniej i mam wieczny dylemat dotyczący tego, co teraz sobie obczaić. Już nawet przestałam uzupełniać listę na Filmwebie, bo tylko niebezpiecznie rośnie, a później na ekranie i tak znajdzie się coś znalezionego przypadkowo.
Do obejrzenia "Teda" potrzeba albo dobrego towarzystwa albo morza alkoholu. Albo oceanu. =)
UsuńPocieszę Cię, że oglądam coraz mniej. W marcu akurat było nieźle, ale kwiecień to już katastrofa. Blog mi zżera czas, który przeznaczałam na filmy.
Oceniasz filmy na Filmwebie?
A ja trochę ponarzekam, a co! :P Nie lubię tych amerykańskich pseudo-horrorów z pseudo-strasznymi scenami. Szmiry jakich mało, na dodatek nie straszą i wywołują salwy śmiechu. W przeciwieństwie do "Teda" na którego byłem pozytywnie nastawiony, ale rzeczywistość stała się brutalniejsza niż reportaże Elżbiety Jaworowicz. Mało śmieszne i mało pozytywne. Ot, kolejny film na który pójdzie młodzież, bo zobaczyła na plakacie misia z bongo.
OdpowiedzUsuńCo do "Cube", to wg mnie powinien otrzymać ocenę 7, za debiut i za efekty specjalne za które nie wydali ani jednego kanadyjskiego dolara. Serio, efekty specjalne przygotowano na komputerach pożyczonych (za darmo) od pewnej firmy reklamowej, której spodobał się pomysł filmu. Na dodatek aby okazać wsparcie przemysłowi filmowemu w Toronto firma od efektów specjalnych C.O.R.E. dokonała obróbki komputerowej filmu (też za darmo).
Z tych filmów nie oglądałem tylko "Sześć razy Emma", ale kiedyś nadrobię braki w hiszpańskiej kinematografii :)
P.S
Obecnie jaram się ścieżką dźwiękową do filmu "The Perks of Being a Wallflower", która jest niebywałą podróżą po alternatywnym rocku z lat 80 i 70. W ogóle sam film jest ciekawym przedstawieniem tamtych lat. Nostalgiczną wyprawą do czasów liceum, pierwszych randek i uniesień serca, pierwszych porażek i upadków. Film strasznie niedoceniony i mało znany, tym bardziej zachęcam do obejrzenia :P
Skoro mnie te horrory nie straszą, to nikogo nie przerażą. "Ted" był bardziej przerażający. Dostawałam gęsiej skórki za każdym razem, gdy otwierał pyszczek, żeby coś powiedzieć.
UsuńTego o "Cube" nie wiedziałam. Faktycznie, należy im się dodatkowy punkt za obrotność. ;)
"The Perks..." już na mnie czeka, tylko obawiam się, że Leanika urwie mi głowę, że wciąż nie mam "Purpurowych skrzypiec", o których miałam pamiętać. :P
No ba, że urwę, moja droga. Oczywiście zapomniałam ci przypomnieć, wiec dobrze, że mnie wyręczyłaś :P
UsuńPracuję nad tym, żebyś nie urwała, ale to trudniejsze niż myślałam. "The Perks..." jest łatwiejsze do zdobycia. =)
Usuń,,Sześć razy Emma" to film, którego zdecydowanie nie mogę sobie odpuścić.Pozostałe obrazy jakoś do mnie nie przemawiają. ,,Nienarodzony" wręcz mnie śmieszy, a chyba nie o to chodziło:)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy pozostałe filmy wyświetlane w ramach tegorocznego tygodnia hiszpańskiego są równie ciekawe. Na razie widziałam dwa i obydwa okazaly się bardzo dobre.
UsuńOglądaliśmy kiedyś w kinie pierwszy z tych filmów:) Mieliśmy ze znajomymi więcej śmiechu niż grozy towarzyszącej horrorom:P Pozostałych filmów nie znam:)
OdpowiedzUsuńGrozą jest to, że ktoś wyłożył na ten film kasę. No i Dr House nie byłby zadowolony, widząc w jakim gniocie zagrała jego stażystka. :P
Usuń"Nienarodzony" mi się podobał. Nie był to czysty horror, ale oglądając z 6 lat młodszą siostrą (i to jakieś 3 lata temu) o drugiej w nocy można się było troszkę bać, gdy jednak coś się działo a siostra zaczęła piszczeć. Mam do tego filmu sentyment. Banalny, owszem.
OdpowiedzUsuńZ opinią odnośnie "Teda" zgadzam się w 100%. Zmarnowany pomysł, potencjał. Chyba tylko Mila Kunis pasowała mi do tego filmu, tzn. troszkę się przyłożyła do zagrania swojej roli. Reszta? Nie bardzo...
Pozostałych filmów nie znam, może kiedyś obejrzę te z lepszą oceną :)
Dla mnie ten film jest kompletną klapą, ale kto wie, może ileś tam lat temu też bym się bała? Tymczasem podczas seansu bałam się jedynie tego, że on się nigdy nie skończy. :P
UsuńMilę Kunis uwielbiam. Miła przeciwwaga dla Marka, którego nie cierpię. ;)
A to prawda, Marek to taka fajtłapa i chyba nie tylko w filmach :D
UsuńBać się nie bałam, choć moja siostra panikowała. Ale wczuć się wczułam. Może to też wina zgaszonego światła, burzy za oknem i druga w nocy. Niektóre horrory oglądam z przerwami, bo wolę spokojnie spać :D Ale ten obejrzałam za jednym razem. A to już coś znaczy.
Przede wszystkim jest bardzo kiepskim aktorem. =)
UsuńTaki, których mam szansę się bać, raczej nie oglądam. No, chyba, że ktoś bardzo poleca. :)
"Cube" był całkiem fajnym filmem. Może nie wykorzystano pomysłu do końca i słabo zamknięto historię, ale całkiem przyjemnie się oglądało w gruncie rzeczy. :D
OdpowiedzUsuńA pozostałe części widziałeś? Warto?
UsuńByły troszkę gorsze niestety :( Chyba tylko ta pierwsza była dość rozsądnie zrobiona.
UsuńA, no to chyba sobie odpuszczę.
UsuńOglądałam ,,Cube'' oraz ,,Ted'' i obie produkcje nie powaliły mnie na kolana. Szczególnie rozczarował mnie ,,Ted''. Nic specjalnego,zawiodłam się.
OdpowiedzUsuńW planach natomiast mam zamiar poznać "Sześć razy Emma".
"Teda" po prostu spartaczyli płytkimi dowcipami. Szkoda, ogromnie szkoda.
Usuń,,Ted'' - tak, 4 to odpowiednia ocena dla tego obrazu (choć może nieco zawyżona ;)). I choć lubię - od czasu do czasu! - rynsztokowy humor, to niestety w tym przypadku nie dorównywał on nawet temu poziomowi.
OdpowiedzUsuńTak wysoką ocenę ten film zawdzięcza Mili Kunis i scenie śmierrrrrrci. :P
UsuńNo tak, Mila <3 Choć nie było golizny :< ^^
UsuńDomyslam się, że był to cios w... eeee... serce. :P
UsuńMam deja vu. Wydawało mi się, że o Tedzie już u Ciebie czytałam, i o "W imię ojca". Dziwnie mi teraz, a nic nie piłam, serio! Hm. Zamiana ciał była spoko, co Ty tam wiesz :P A i Cube u mnie chyba więcej punktów dostał. Teraz już mi się wszystkie sześciany pomieszały, ale kiedyś wiedziałam, która część jest najlepsza, swego czasu robiłam sobie maratonik Cube'owy, eh to była krótka, acz płomienna miłość. A, i Nienarodzonego też oglądałam - jeden moment był strasznawy ;) a tak to... kiiiiicha. Strata czasu.
OdpowiedzUsuńZa dużo grzebania w ogródku, fajek, albo słońca. :P
UsuńPhi! Nie była. Ale co ja tam wiem, w życiu nie sikałam do fontanny.
Z sześcianów najlepsze były te, na które rozpadł się pan z pierwszej sceny.
Hmm... Chyba przegapiłam ten strasznawy moment. Pewnie siedziałam z głową pod kołdrą. =)
Ja też nie sikałam. A o sześcianach to miałam na myśli wszystkie części "Cube" :P
UsuńStrasznawy to był przy lustrze, jak to jej się ukazało, czy tam wylazło, nie pamiętam.
Hmmm... Przed operą jest spora fontanna. :P
UsuńNie wiem, czy chcę oglądać pozostałe części, więc chyba sobie tych sześcianów nie porównam. ;)
No to przeoczyłam. :P
"Cube" oglądalam za młodych lat i wtedy zrobił na mnie wrażenie, sequel już nie, ale miło wspominam te filmy. Twoja opinia o "Tedzie" i "Nienarodzonym" utwierdziła mnie w przekonaniu, że nie powinnam tego oglądać. Szkoda, że podsumowanie zniknie, bo zawsze mogłam dla siebie coś ciekawego znaleźć, ale liczę, że podobnie będzie z nowym cyklem :)
OdpowiedzUsuńEPwnie ileś tam lat temu, "Cube" zrobiłby na mnie większe wrażenie. Teraz nieco się wynudziłam.
UsuńA podsumowanie niewiele się zmieni. Tyle, że nie będzie już podsumowaniem, a luźnymi notkami, które będą się pojawiać co jakiś czas i w zależności od chęci i czasu zawierać opisy albo jednego, albo kilku filmów. :)
W Tedzie wszystko co najlepsze, znalazło się w zwiastunie. Też oceniam na 4.
OdpowiedzUsuńCube jest niezły, choć lepsze wrażenie robił przed laty, deczko się postarzał, ale mimo to ogląda się go ciągle ze sporym napięciem. Pomysł do tej pory robi wrażenie.
Nienarodzonego nie obejrzałem nawet do końca. Dla mnie beznadziejne kino :)
Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że nie dotrwałeś do scen egzorcyzmów?? Taaaaakieeee emocje były! :P
Usuń"Cube" bardzo mi się podobał, ale ostatni raz widziałem go z osiem lat temu. I niech tak zostanie, w mojej pamięci to świetny film, seans obecnie mógłby zepsuć wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńSłusznie. Niektórych filmów lepiej nie oglądać drugi raz. Niech sobie zostaną w pamięci jako te co najmniej dobre.
UsuńMyślałam, że tylko ja nie trawię "Teda. :):) "Cube" akurat mnie bardzo przypadł do gustu. :) Może nie na zasadzie "wow", ale jednak. :)
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie uwielbiałam misie, a lalki upychałam za tapczanem. Dobrze, że ten film powstał dopiero teraz, bo czuję, że na wszelki wypadek wszystkie misiaki w tym tapczanie zatrzasnęłabym na amen.
Usuń"Nienarodzonego" miałam w planach od jakichś dwóch lat, ale wiecznie włączałam coś innego. Jednak zaufam Ci i nie obejrzę, bo od horroru nie oczekuję, że będzie przewidywalny i tandetny, a mrożący krew w żyłach. Choć trailer bardzo zachęcający. ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, ze mnie żaden ekspert od horrorów, bo mało co oglądam. Ale z ręką na sercu, nie polecam nikomu. =)
UsuńOstatnie zdania w opisie "Nienarodzonego" - mistrzostwo;) Szczerze: nie obejrzałam żadnego z wymienionych przez Ciebie filmów. W przypadku niektórych widzę jednak, że niewiele straciłam;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie będzie już filmowych podsumowań. Ale ten nowy cykl też zapowiada się całkiem dobrze;)
Jak to niewiele, ominął Cię orzeźwiający powiew nudy. ;)
UsuńEee... Nawet nie zauważycie różnicy pomiędzy nowym cyklem a starym. :P
"Teda", "Cube" i "Wstyd" widziałam. Największe wrażenie zrobił na mnie "Cube" - świetny psychologiczny dramat, na długo utkwił mi w pamięci. No a "Wstyd" ze względu na Fassbendera i Mulligan też bardzo mi się podobał, choć był troszkę dla mnie zbyt odważny. A "ted" to dla mnie głupota.
OdpowiedzUsuńPięknie podsumowałaś "Teda". :P
UsuńCo do "Cuba" chyba miałam zupełnie inne oczekiwania. Sama nie wiem. Niby rozumiem, że to kawał dobrego psychologicznego kina, a jednak się nudziłam. =/
A "Wstyd"... Jak golizny w dużych dawkach na ekranie nie lubię, tak tu mi, o dziwo, nie przeszkadzała.
Ej, ale "Teletubisie" były straszne :D. A w szczególności to dziecko słońca nie do końca i psychopatyczny niebieski odkurzacz z rozwichrzonym wzrokiem ;P.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Melon ;)
Właśnie! Nie teletubiś gej mnie przerażał, a to dziecko słońce i odkurzacz, co wszystko wciągał!
UsuńO mamo, idę na youtube, żeby sprawdzić, o czym Wy do mnie mówicie. :P
UsuńTo Ty tego nie oglądałaś... Wstyd, AnnRK, po prostu wstyd ;D.
UsuńPrzecież to jest hit nad hitami! A teraz mów, jaką traumę po sobie zostawił... :D
UsuńWidziałam urywki. Trzeba dbać o własne zdrowie psychiczne. =)
UsuńWidziałam tylko "Nienarodzonego", ale dość dawno temu i już nawet nie pamiętam, o co chodziło w tym filmie :) O "Tedzie" czytałam wiele sprzecznych opinii, ale za komediami specjalnie nie szaleję, więc odpuszczę sobie ten seans. Reszty tytułów nie kojarzę, ale najbardziej zaciekawiło mnie "Cube", kiedyś pewnie przy okazji obejrzę.
OdpowiedzUsuńNie próbuj sobie przypomnieć, najwyraźniej Twój umysł wyparł istnienie tego badziewia. =)
UsuńAno właśnie, ja za komediami też nie szaleję, a to się zapowiadało całkiem ciekawie. Jak napisał Simon, to, co najciekawsze było w zwiastunie. Obejrzyj trailer i po kłopocie. :P
Fajny pomysł z tą zakładką.Ja oglądałam ostatnio ,,Internat", polecam:)
OdpowiedzUsuńO tym filmie nie słyszałam. Co prawda za horrorami ogólnie nie przepadam, ale może kiedyś obejrzę. :)
UsuńAkurat "Teletubisie" są straszne, są jak jakiś telewizyjny bad trip ^^
OdpowiedzUsuńŁadne podsumowanie, horror bez fabuły, klimatu, gdyby nie atrakcyjna obsada, już w ogóle nic by nie zostało ^^
No co, typowy współczesny, ameykański horror. =) W każdym razie, ja jak się zdecyduję na jakiś film tego gatunku, to zwykle trafiam na taki badziew.
UsuńNo nic, i tak śledzę Twoje oceny filmów. :P Kilka nawet bardzo przypadło mi do gustu, ale z tego podsumowania nic mi nie pasuje. "Kostkę" kiedyś oglądałam, nawet bardzo mi się podobała, ale biorąc pod uwagę to, kto mi ją polecił - nie byłam wtedy w pełni władz umysłowych. :P
OdpowiedzUsuńDla Ciebie musiałabym wygrzebać jakieś dobre starocie. :P
UsuńCicho. :P Na razie nadrabiam zaległości z kilku lat i mam nadzieje, że kiedyś przestanie mnie boleć głowa. ;-)
UsuńNie przestanie. Za dużo zaległości. :P
Usuń"Cube" nie zrobił na mnie jakiegoś wielkiego wrażenia, ale nawet mi się spodobał. Dużo większe wrażenie zrobił za to film "W imię ojca". Powiem tylko - rewelacja!
OdpowiedzUsuńDo nadrobienia - "Sześć razy Emma" :)
O tak, w "Imię ojca" to świetny film. Naprawdę nie wiem, czemu tak długo zwlekałam z seansem.
UsuńSzkoda, że "Unborn" był kiepski, ale cieszę się, że "Teda" nie widziałam, bo spodziewałam się właśnie czegoś takiego po tym filmie.
OdpowiedzUsuńJa się nie spodziewałam, więc zaskoczenie było ogromne. I niefajne.
Usuń"Cube" też mnie nie zachwycił. Zanim obejrzałam ten film to byłam super nastawiona do niego, fabuła mnie zaintrygowała i ciekawa byłam jak zakończy się ta historia. A w trakcie seansu niestety nuda. Żałuję, że "Nienarodzony" to taka klapa, bo miałam ochotę obejrzeć.
OdpowiedzUsuńUfff... Trochę mnie pocieszyłaś, bo gdy seansie filmu ogólnie uznawanego za bardzo dobry, daleka jestem od entuzjazmu, zaczynam wątpić w swój gust. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja się nie zachwycam.
UsuńAniu, rekord padł! Pierwszy raz w historii mamy 3 filmy, widziałam "Nienarodzonego". Dawno to było i słabo sam film pamiętam, ale mnie na kolana nie powalił. Słaby, bardzo słaby.
OdpowiedzUsuńTo faktycznie rekord. A "Nienarodzonego" nie ma co przechowywać w pamięci. Szkoda miejsca. :P
UsuńNie widziałam żadnego z tych filmów, ale chciałabym zobaczyć "W imię ojca".
OdpowiedzUsuńA jeśli nie masz pomysłu na nazwę cyklu, to możesz urządzić konkurs blogowy ;P ja udziału nie wezmę, bo pomysłowa nie jestem, ale zawsze można mnie wyróżnić za pomysł ;P A tak serio, jeśli taka forma Ci nie odpowiada, to rzeczywiście najlepiej ją zmienić :) nie o wszystkich obejrzanych filmach nawet warto pisać :) chyba, że ku przestrodze :P
Konkurs będzie, ale z zupełnie innego powodu. ;)
UsuńJak się zbiorę w sobie, to może i będę pisać o wszystkich. Na razie trzem filmom chciałabym poświęcić osobne notki, ale jakoś ciężko mi się zmobilizować.
Z pewnością niedługo obejrzę "Nienarodzonego" ;-)
OdpowiedzUsuńBaw się dobrze. :P
Usuń