czwartek, 20 września 2012

Circus afro

Wczoraj w ramach odreagowywania ciężkich ostatnio dni, wybraliśmy się z mężem na "Madagaskar 3". Od premiery minęło już tyle czasu, że nawet w dużym kinie, mogliśmy liczyć na kameralny seans, bez popcornu zgrzytającego między zębami, migających wyświetlaczy komórek, rozmów prowadzonych teatralnym szeptem oraz całej masy innych "przyjemności" jakie daje grupowe oglądanie filmów.

Ta część przygód uciekinierów z ZOO może nie jest tak dobra jak poprzednie, ale to nie zmienia faktu, że bawiliśmy się świetnie. Tym razem wesoła ekipa postanawia opuścić Afrykę i przedostać się do Monte Carlo, a stamtąd do Nowego Jorku. Ich śladem rusza Chantel DuBoi, nieugięta łowczyni zwierząt. W jej słowniku nie ma takiego wyrazu jak "porażka", a tak się składa, że na jej ścianie pełnej trofeów brakuje głowy lwa... Alex, Marty, Melman, Gloria, pingwiny oraz król Julian ze świtą schronienie znajdują wśród cyrkowców podróżujących po Europie. Powrót do USA wydaje się tylko kwestią czasu. Udany występ w Londynie da im przepustkę na wyjazd do Stanów. Problem w tym, że morale artystów są na zastraszająco niskim poziomie, a poziom ich występów po prostu żenujący.

Trzecia odsłona "Madagaskaru" jest jeszcze bardziej szalona i kolorowa niż poprzednie. Nadal jest zabawnie, wciąż ogląda się tę animację z przyjemnością, choć zabrakło mi tego trudnego do sprecyzowania "czegoś" co sprawiło, że poprzednie części oceniłam na dychę. Nie zmienia to faktu, że przez półtorej godziny mogłam się oderwać od rzeczywistości i po prostu dobrze bawić. A o to przecież chodziło.

Dla dzieciaków ten film jest idealny - szalony, kolorowy, dynamiczny. Istny cyrk. Dorośli też znajdą coś dla siebie. Jest sporo zwariowanych scen i niezłych tekstów, choć nie sądzę by były one równie często przywoływane jak popularny "robo-król" czy "wyginam śmiało ciało" pochodzące z części pierwszej. Tak czy inaczej - twórcom "Madagaskaru" udało się to, co nie wyszło ekipie od "Epoki lodowcowej" - trzecia część nie odstaje poziomem od poprzednich. Julian (zakochany!) szaleje, pingwiny kombinują, a cała reszta miesza ile wlezie.

Podobnie jak i poprzednie części, tak i ta zachwyca soundtrackiem.

"Non je ne regrette rien" w wykonaniu Frances McDormand bardziej mi przypadło do gustu niż wersja Edith Piaf, do której za nic w świecie nie mogę się przekonać.

Peter Asher "Love Always Comes As A Surprise"

Za muzykę do filmu odpowiedzialny jest Hans Zimmer, czyli klasa sama w sobie. Dziewięć nominacji do Oscara (w tym statuetka za "Króla lwa"), dziesięć nominacji do Złotych Globów (dwukrotna wygrana - "Król lew" i "Gladiator"), siedem do Grammy (dwie wygrane - "Karmazynowy przypływ" i "Mroczny rycerz") i przede wszystkim mnóstwo wielbicieli talentu tego muzyka, to całkiem niezła rekomendacja dla tych, którzy jeszcze nie kojarzą jego nazwiska

Zresztą, kto z nas nie nucił motywów z "Piratów z Karaibów"? Kto nie zna main theme z "Helikoptera w ogniu" czy wspomnianego wyżej "Gladiatora"? Jeśli są tu tacy, niech zamilkną i w ciszy udadzą się na youtube w celu nadrobienia zaległości. :)

Dla leniwych - temat z "Helikoptera w ogniu"
Prawda, że piękne?

A na koniec zwiastun.

16 komentarzy:

  1. A ,,Madagaskar" 1 widziałam , fajny film ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To obejrzyj koniecznie dwie następne części. Też są niezłe. :)

      Usuń
  2. Ja byłam zaraz po premierze i była pełna sala i dzięki temu fajna atmosfera, chociaż różnie to bywa czasami. Uwielbiam "Madagaskar" bardziej niż "Shreka", a najbardziej śmieję się drugiej części i ona też jest moją ulubioną. Trójka trzyma poziom :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też najlepiej bawiłam się na drugiej części, ale to może być też efekt tego, że na niej byłam w kinie (co wzmacnia efekt) i to w momencie, kiedy miałam naprawdę dobry dzień. Śmiałam się do łez (serio, serio, a nie przenośnie). :)
      Ale jednak pierwszą część zapamiętałam najmocniej. Zwłaszcza teksty.

      Komedie i animacje, jeszcze jakoś zniosę w dużym gronie, ale np. dramatów nie lubię oglądać w tłumie. Pamiętam jak np. w jednym z filmów była scena, w której umierało dziecko. Ktoś na sali zaczął się śmiać i całą atmosferę diabli wzięli. Nie cierpię czegoś takiego.

      Usuń
    2. Też dramaty i obyczajówki wolę w domu oglądać, ale bajki, fantasy, science-fiction jednak najlepiej się w kinie ogląda. Pewnie dlatego, że na dużym ekranie robią większe wrażenie.

      Usuń
    3. Z fantasy mam problem, bo z jednej strony zwykle oglądam filmy tego typu głównie dla efektów (nie jest to mój ulubiony gatunek), a z drugiej strony - z przyczyny podanej w nawiasie - szkoda mi kasy na taki film w kinie. ;)
      Za to do dziś żałuję, że do kina nie poszłam na "Dark shadows".

      Usuń
  3. Dla mnie to była najlepsza część, choć pierwszą również uwielbiam. Jedynie przy drugiej mi czegoś zabrakło, ale ogólnie rzecz biorąc i kolokwialnie mówiąc: Madagaskar rządzi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie trochę drażniły niektóre rzeczy, jak np. reklama hp czy stereotypowe ukazywanie rożnych narodów (czasem zabawne, czasem balansujące na granicy dobrego smaku).
      Ale jest jak mówisz: "Madagaskar" rządzi. :)

      Usuń
  4. Ja "Piratów" nie znam. :P Ale "Helikopter" i "Gladiatora" oczywiście. Ten drugi film nawet nie tak dawno ponownie oglądałam. "Madagaskaru" chyba nawet dwójki nie widziałam, "Epoki" raczej też nie. Kurczę, ale zaległości. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mów do mnie więcej. Dopóki nie obejrzysz Jacka Sparrowa w akcji, nie chcę tu widzieć Twojego pozbawionego kończyn korpusu!

      Usuń
    2. Rycerzu, żądasz ofiary? :P

      Usuń
  5. widziałam poprzednie dwie części, więc obejrzenie trójki to dla mnie obowiązek :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja byłam filmem zachwycona! Bawiłam się przecudownie, a muzyka rzeczywiście była cudowna:) Sama przyjemność:)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.