Sylvia Plath Dzienniki 1950-1962 Prószyński i S-ka 2004 669 stron |
Sylvia Plath urodziła się 27 października 1932 roku w Bostonie. Literacko, znana jest głównie ze swej jedynej wydanej, na poły autobiograficznej powieści Szklany klosz. Plath jest również autorką kilku książek dla dzieci oraz tomików wierszy, wśród których najbardziej znane to Kolos (1960; jedyny wydany za życia poetki) i Ariel (1965). Chora na zaburzenie afektywne dwubiegunowe, objawiające się depresją i stanami maniakalnymi, Sylvia wielokrotnie była hospitalizowana w szpitalach psychiatrycznych. Próbowała też popełnić samobójstwo. W 1956 roku poślubiła poetę Teda Hughesa, z którym miała dwójkę dzieci, Friedę i Nicholasa.
Sylvia zaczęła prowadzić dziennik w wieku jedenastu lat i aż do śmierci
notowała swoje przemyślenia. Wydanie Dzienników, które trafiło do
czytelników, zawiera zapiski z lat 1950-1962. Pierwsze z nich dotyczą
okresu poprzedzającego wyjazd Sylvii do Smith College. Pozostałe opisują
lata studenckie poetki (Smith College i Cambridge), jej małżeństwo z
Tedem Hughesem oraz dwa lata, które spędziła w Nowej Anglii, pisząc i
ucząc. W wydaniu brakuje dwóch dzienników, prowadzonych przez
ostatnie trzy lata życia ich autorki. Jeden z nich "zaginął", drugi został zniszczony przez Hughesa. Zawierał on
zapis ostatnich dni z życia Sylvii, a kończący go wpis powstał na trzy
dni przed jej śmiercią.
Nie wiem czy polubiłam tę Sylvię z Dzienników. Chyba nie. Podziwiam ją jednak za determinację. Niemal całe swoje życie podporządkowała marzeniu o karierze poetki i pisarki. Każdy sukces witała z radością, porażkę z wielkim smutkiem. Czas oczekiwania na odpowiedź wydawców, wydawał się jej ciągnąć w nieskończoność. Brak odpowiedzi denerwował, sprawiał zawód, męczył. W domu żadnej poczty prócz odbitej na powielaczu ulotki informującej mnie o zajęciach uczących kobiety inwestować na giełdzie. Ha. Stan zawieszenia - ani odmowy ani przyjęcia[3]. Pierwsze sukcesy męża cieszą poetkę, ale też w pewnym momencie stają się powodem jej zazdrości. Muszę cieszyć się i samym sukcesem, i tym, że odniósł go właśnie Ted, ale wydaje mi się, bo tak bardzo bym tego chciała, wydaje mi się, że gdybym i ja odniosła sukces w tym samym czasie, mogłabym sprawić, że oboje czulibyśmy się o wiele lepiej. Wolałabym, żeby tak właśnie było, żebyśmy oboje odnosili sukcesy (...)[4].
Dzienniki nie są lekturą łatwą. Nie da się ich przeczytać w kilka wieczorów. Nie miałoby to zresztą sensu. Zapiski są bardzo szczegółową analizą przeżyć Sylvii. Gęsto w nich od opisów, analiz. Zawiedzie się ten, kto szuka w nich sensacji, przyczyn samobójczej śmierci, czy pikantnych szczegółów z życia poetki. Plath opisuje swoją codzienność, zarzucając nas potokiem przymiotników i drobiazgowością. Przyznaję, że momentami jej wynurzenia czytało się bardzo ciężko, zwłaszcza gdy dotyczyły lat studiów, podczas których myśli młodej kobiety zajmowały głównie kolejne randki z nowo poznanymi chłopcami. Później robi się ciekawiej, choć wcale nie czyta się szybciej. Ponieważ wydawca postanowił nie ingerować w tekst, czytelnik otrzymał surową, miejscami przegadaną dokumentację życia Plath. Kolejność, w jakiej ułożono poszczególne części dzienników w całość, jest nieco chaotyczna, co trochę może irytować. Sylvia pisała nie tylko w zeszytach. Swoje myśli notowała też na luźnych kartkach. Wydawca te dodatkowe zapiski umieścił na końcu, co z jednej strony jest zaletą, gdyż nie zaburza narracji ośmiu głównych dzienników, z drugiej zaś - wprowadza chaos chronologiczny (dodatkowe zapiski dotyczą tego samego okresu co główne dzienniki). Cały tekst "Dzienników" pozbawiony jest cudzych komentarzy, co pozwala czytelnikowi na samodzielne wyciąganie wniosków.
Oprócz funkcji pamiętnikarskiej, dzienniki służyły Sylvii do notowania bieżących pomysłów pisarskich, tworzenia szkiców fabuły czy pisania wprawek. W tekście pojawiły się też rysunki Sylvii, które znalazły się między zapiskami. Całość została uzupełniona o kilka prywatnych fotografii przedstawiających Plath i jej bliskich.
"Dzienniki" są najlepszym źródłem informacji o poetce. Wystawiają na światło dzienne prawdę, emocje, niesamowitą wrażliwość kobiety, która pewnego dnia po prostu zrezygnowała ze spełnienia wszystkich swoich marzeń, zostawiając po sobie dwójkę dzieci, kilka tekstów i mnóstwo pytań.
"Dzienniki" są najlepszym źródłem informacji o poetce. Wystawiają na światło dzienne prawdę, emocje, niesamowitą wrażliwość kobiety, która pewnego dnia po prostu zrezygnowała ze spełnienia wszystkich swoich marzeń, zostawiając po sobie dwójkę dzieci, kilka tekstów i mnóstwo pytań.
***
[1] Sylvia Plath, Listy do domu, przeł. Ewa Krasińska, wyd. Czytelnik, 1983, s. ?
[2] Sylvia Plath, Dzienniki: 1950-1962, przeł. Joanna Urban i Paweł Stachura, wyd. Prószyński i S-ka, 2004, s. 421.
[3] Tamże, s. 353.
[4] Tamże, s. 284.
***
Zainteresowanym osobą Sylvii Plath polecam film Sylvia w reżyserii Christine Jeffs. W rolę poetki wcieliła się Gwyneth Paltrow, Teda Hughesa zagrał Daniel Craig. Film dotyczy okresu małżeństwa państwa Hughes.
Zwiastun filmu
Próbę opisania ostatnich miesięcy życia Sylvii (już po przeprowadzce z dziećmi do Londynu) oraz małżeńskich kłopotów poetki, podjęła amerykańska pisarka Kate Moses w swojej powieści Przezimowanie. Książkę czytałam już dosyć dawno, więc szczegółów nie pamiętam, ale zainteresowani Sylvią powinni mieć tę pozycję na uwadze.
***
Dzienniki są pierwszą z moich "najważniejszych nieprzeczytanych książek", którą w końcu udało się przeczytać. Pełna lista TUTAJ.
oj niestety nie moje klimaty :)
OdpowiedzUsuńA ja bardzo chciałam przeczytać tę książkę. Polowałam na nią od dawna. :)
UsuńMoże najpierw zapoznam się z jej poezją. A potem zobaczę. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDla mnie ta poezja jest za ciężka. Wolę prozę. :)
UsuńTo teraz Trylogia. :P
OdpowiedzUsuńZ Sylvią chyba po raz pierwszy spotkałam się na studiach i to przez przypadek - na praktykach, jak jakaś grupa teatralna przygotowywała przedstawienie na podstawie któregoś jej utworu. Do dziś żałuję, że tego nie widziałam, bo zapowiadało się ciekawie. :) W sumie przez to sięgnęłam po "Szklany klosz", ale dzienników nawet nie będę wpisywać na listę tych najważniejszych nieprzeczytanych. ;) Do książek nie jestem aż tak cierpliwa. ;)
Mówiłam Ci już, że cenię Twoje poczucie humoru? :P
OdpowiedzUsuńO, przedstawienie chętnie bym zobaczyła. W ogóle, jak wreszcie skończy się ten wszechobecny chaos, to muszę się wybrać do teatru.
Pomijając "Tysiąc książek, które musisz przeczytać (before you die)" - czytam je hmm... trzeci albo czwarty rok, "Dzienniki" Plath były najdłużej czytaną przeze mnie książką. O mały włos, a musiałabym ją prolongować. Zdecydowanie, to nie jest książka dla niecierpliwych.
Do teatru - koniecznie. :) Chociaż ja pokochałam te plenerowe przedstawienia całym sercem (to o Plath takie właśnie miało być).
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś korzystałam z tej listy. Teraz mam inną, ale już powoli kończą mi się dostępne książki z niej. :/
Ja mam całą masę takich list. I wychodzę z założenia, że jak czegoś nie mogę zdobyć, to trudno. Przeczytam coś innego. Chyba, że to jakaś super-extra-książka, którą po prostu MUSZĘ przeczytać, to wtedy szukam do skutku.
UsuńCiekawy post, zamierzam przeczytac Szklany klosz i wtedy ocenię, czy dam radę zmierzyc się z Dziennikami, to chyba ambitne wyzwanie:)
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ambitne, ale na pewno niełatwe. :)
UsuńJa podobnie jak Ola już od dawna mam w planach przeczytanie "Szklanego klosza".
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na recenzję. :)
UsuńSzczerze mówiąc, nigdy nie słyszałam o Sylvi Plath, ale fajnie, że udało Ci się przeczytać jedną książkę z listy, zwłaszcza, że to nie była łatwa pozycja. Co do innych książek z listy: to też nie czytałam "Przeminęło z wiatrem" i mam w planach "Anne Karenine". A Trylogia Sienkiewicza mi osobiście się podobała - taka przygodowa, no i ta dzielna Oleńka z "Potopu" (moja imienniczka), moim zdaniem sympatyczna postać ;)
OdpowiedzUsuńAż jestem z siebie dumna, bo do "Dzienników" przymierzałam się już dobrych kilka lat. ;)
Usuń"Annę Kareninę" chciałabym przeczytać jeszcze w tym roku. Tylko jakoś tak czasu mi wciąż brakuje, a ta książka pewnie też będzie go sporo wymagała. "Trylogia" mnie przeraża. Sama nie wiem dlaczego. Podejrzewam, że ma to związek z katowaniem "Potopem" w szkole. ;)
Przyznam się, że "Dzienniki" poczytuję. Mam je od kilku lat na półce, Sylvią Plath od dawna jestem zafascynowana, ale czytać te dzienniki w jednym ciągu, tak w całości, jakoś nie udaje mi się. Za to zaglądanie co jakiś czas, czytanie po kawałeczku jest rewelacyjną lekturą. Jest szansa że pewnego dnia i u mnie znajdzie się recenzja ;) Podziwiam za przeczytanie w całości :D
OdpowiedzUsuńGdybym miała tę książkę na własność, to pewnie też bym czytała ją o wiele dłużej, ale ponieważ pożyczyłam ją z biblioteki, chciałam się zmieścić w czasie i przeczytać ją w miesiąc.
UsuńPrzyznam, że bardzo chciałabym je przeczytać. Słyszałam wiele emocjonujących opini na temat tej pozycji jak i samej Sylvi.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Osoba Sylvii faktycznie wzbudza wiele emocji, tym więcej im bardziej się ją poznaje. A przy okazji sama poetka jest jednym wielkim kłębowiskiem emocji. ;)
UsuńCzytałam Dzienniki jakiś czas temu. Dla mnie nie były trudną lekturą (choć czytałam w oryginale), bez problemu rozumiałam Sylvie i jej rozterki. Wiele myśli wartych zapamiętania to na pewno. Żałuje, że nie mam ich na własności, by móc sobie po prostu otwierać i coś przeczytać.
OdpowiedzUsuńTak zdolna, żeby czytać w oryginale, to ja niestety nie jestem. ;)
UsuńTeż żałuję, że nie mam tej książki na własność. Z tego samego powodu co Ty.