niedziela, 6 stycznia 2019

Britta Röstlund "U stóp Montmartre"
[RECENZJA]

Paryż w literaturze


Ci, którzy pragną odkryć "prawdziwy" Paryż, udają się na przykład do Château Rouge i włócząc się po okolicy - w bezpiecznej odległości od wejścia do metra - chełpią się swoją odwagą i obyciem w świecie. Prawda jest jednak taka, że nie ma jednego prawdziwego Paryża. Miasto jest schizofreniczne. Jeśli chce się je odkryć, najlepiej robić to z którejś z miejskich ławek. Z nich można przyglądać się, jak kilka milionów ludzi próbuje znaleźć swoje miejsce na świecie[1].




Niezwykłe historie z Paryżem w tle



Paryż to idealne tło niezwykłych historii. Różnorodne pod wieloma względami, pełne kontrastów, piękne i niebezpieczne zarazem. Atrakcyjne, tajemnicze, klimatyczne.

Szwedka, Britta Röstlund, w stolicy Francji mieszka od kilkunastu lat, gdzie pracuje jako dziennikarka-freelancerka. Nic więc dziwnego, że fabułę swojej debiutanckiej powieści, U stóp Montmartre, osadziła właśnie w tym mieście, wykorzystując jego multikulturowość do opowiedzenia o tym, jak zaskakujące bywa życie, jak niejednoznaczne i jak niewiele czasami wiemy o swoich bliskich i sobie samym.

Co tu dużo mówić, zakochałam się w tej powieści, w urokliwych paryskich kadrach, klimacie, w barwnych postaciach i każdym zakręcie niebanalnej fabuły. Jest tu sporo sekretów, pozornie absurdalnych zdarzeń, jest dużo humoru i ciepła, nieco życiowych prawd. Takie powieści określam mianem kojącego plastra, cudnej odskoczni od zimna, szarości, sennych poranków, zmęczonych popołudni, przydługich wieczorów. Mają w sobie garść goryczy i szczyptę smutku, wszak nie są oderwane od życia, ale jednocześnie nie brak w nich dużej dawki ciepła, nadziei, powodów do uśmiechu.


Tajemnicze zlecenia



Fabułę U stóp Montmartre tworzą dwie historie, do pewnego czasu niezależne, ale we właściwym momencie ścieżki ich bohaterów przetną się w tym samym punkcie. I to będzie dla nich drugi przełom. Pierwszy zaliczą w chwili, gdy przyjmą nietypowe zlecenia, a ich życia wkroczą na nowe tory.

Mancebo pochodzi z Tunezji. Prowadzi sklep kolonialny i dość monotonne życie. Jego codzienność składa się z rutynowych działań. Ma nieduży krąg znajomych i porusza się po dość ograniczonej przestrzeni. Sporo czasu spędza siedząc na taborecie przed prowadzonym lokalem. Jego świat to ów sklep, warsztat szewski kuzyna znajdujący się po przeciwnej stronie ulicy i pobliski bar Le Soleil. Jego życie to schematy powtarzane dzień po dniu.

Helena jest dziennikarką. Cierpi na wypalenie zawodowe. Zmęczona niełatwą sprawą, którą zajmowała się niedawno, przepracowana, zniechęcona, pełna zwątpienia w sens, tego co robi, ratuje się farmaceutykami. 

Któregoś dnia w sklepie Mancebo zjawia się mieszkająca po sąsiedzku kobieta, która prosi go o szpiegowanie męża podejrzanego o niewierność. Dla mężczyzny w życiu nie miałoby się zmienić wiele. Ot, siedząc na tym samym stołku, w tym samym miejscu, miałby obserwować zachowanie sąsiada, a później zdawać z tego raport.

Któregoś dnia, gdy siedząca w kawiarni Helene słyszy pytanie: Czy czeka pani na monsieur Belliviera, madame?[2]. Odpowiada twierdząco, choć nie ma pojęcia kim jest ów monsieur. W ten sposób trafia do pustego biura na szczycie jednego z paryskich wieżowców i zostaje zaangażowana do owianego tajemnicą przedsięwzięcia polegającego na... przekierowywaniu zaszyfrowanych maili.


Widok na Montmartre z Katedry Notre-Dame.


Postrzeganie świata



Życiowe zmiany to nie zawsze efekt wielkich, trudnych decyzji. Czasem decydują o nich drobiazgi, przypadkowe spotkania. Nasi bohaterowie mówią "tak", choć zlecenia i zleceniodawcy są dość nietypowe. I tak, zupełnie niepostrzeżenie, ich życiowe drogi wkraczają na zupełnie inne tory. Zmienia się ich sposób patrzenia na świat, zmieniają życiowe cele, burzy stara rzeczywistość. Zaczynają dostrzegać to, czego dotąd nie widzieli. Poznają nowych ludzi, odkrywają nowe możliwości. I od teraz już nic nie będzie takie samo.

U stóp Montmartre zaskoczyło mnie ogromnie pozytywnie. Historia okazała się równie tajemnicza, co intrygująca, a sposób, w jaki Britta Röstlund ją opowiada z miejsca nasunął mi skojarzenie z moim ukochanym filmem Amelia. Podobny klimat, podobna wrażliwość. Czytając miałam w głowie muzykę Yanna Tiersena. 

Z jednej strony jest lekko, humorystycznie. Autorka pięknie podkreśla paryskość kadrów, zgrabnie uwypukla charakterystyczne cechy ludzi i miejsc, zmusza do uważnego przyjrzenia się rzeczywistości. Kolejne sceny, przemyślenia czy zachowania bohaterów wywołują uśmiech. 

Jest też jednak drugie dno, bo multikulturowy Paryż wywołuje różne refleksje, pojawią się tu niełatwe tematy religii, wojny. Autorka nie pozwala zapomnieć, że paryska rzeczywistość to nie tylko przytulne kawiarnie czy zapach bagietek, ale i żandarmi, którzy mieli za zadanie uspokajać turystów, zapewniać ich, że nikt nie wysadzi im urlopu w powietrze[3]. Sięga także do tematu obozów koncentracyjnych i pyta, czy człowiek ma prawo zrobić wszystko, by przetrwać?

Przede wszystkim, jej debiut to opowieść o postrzeganiu świata, na który wpływ ma szereg zdarzeń i ludzi, o szukaniu swojego miejsca, otwieraniu się na nowe możliwości i odcinaniu od tego, co odbiera chęć do życia. Oraz o tym, że na co dzień robimy wiele rzeczy, których sensu sobie nie uświadamiamy. Czasami dlatego, że sensu nie mają.

Paryż Britty Röstlund tętni życiem, a jej powieść, jest zwyczajnie urocza. Od początku do końca nietuzinkowa, nieco tajemnicza, nigdy przesadnie słodka, niekiedy absurdalna, zwykle nieśpieszna, czasem zabawna, innym razem refleksyjna. Wspaniała w detalu, zgrabna jako całość.


Britta Röstlund
U stóp Montmartre
Wyd. Marginesy
2018
376 stron


[1] Britta Röstlund, U stop Montmartre, przeł. Agata Teperek, Wyd. Marginesy, 2018, s. 5.
[2] Tamże, s. 24. 
[3] Tamże, s. 116.



Zobacz też:







15 komentarzy:

  1. Znowu super książkę polecasz, którą mam nadzieję uda mi się kiedyś przeczytać! Tylko kiedy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm... Najlepiej niedługo. Nie kusi Cię Paryż? ;)

      Usuń
  2. Będę miała na uwadze ten tytuł. 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Tajemnicza, intrygująca - lubię takie historie. Zapisuję sobie ten tytuł.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak ja to mawiam/piszę - wędruje na moją listę do przeczytania, pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdecydowanie chciałabym ją przeczytać:D
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. I następna książka ląduje na listę do przeczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Brzmi intrygująco, ale na razie muszę spasować, gdyż inne pilniejsze lektury na mnie czekają.

    OdpowiedzUsuń
  8. To chyba nie pozycja dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, choć żałuję, bo to ciekawa, nietuzinkowa historia. :)

      Usuń

Zapraszam do udziału w dyskusji. ;)

Wszelkie obraźliwe komentarze oraz reklamy stron będą usuwane.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...